top of page
Moje historie: Blog2

Piekło pocztowe

  • Zdjęcie autora: Renata
    Renata
  • 14 lip
  • 2 minut(y) czytania

Terry Pratchett, mistrz fantastyki, postanowił, że w Świecie Dysku znajdzie się też miejsce na pocztę. I poświęcił jej cały tom w typowej dla siebie satyrze, w konwencji fantastycznych stworzeń odbijających w krzywym zwierciadle ludzki świat, przekształcających naszą rzeczywistość w magiczną rzeczywistość.


Konwencja opowieści jest stara jak świat. Czarny charakter, walka dobra ze złem, przygoda, której zakończenie jest klarowną puentą. To historia, która czerpie garściami z bajek. Ale jej temat jest jak najbardziej niekonwencjonalny. Hasło „reaktywacja urzędu pocztowego” nie zachęca może do lektury. U Pratchetta spodziewamy się wymyślnych, magicznych tematów. Mnie, przeciwnie, zaciekawiła okładka ze stosem listów i bohater, jak gdyby Hermes, boski posłaniec na szczycie stosu.


Rzecz jest o listach, którymi wzgardziło moje pokolenie. Może nie tyle wzgardziło, co już przestało rozumieć, jak napisała mi w liście przyjaciółka. Jej cudowne pismo przypomina czasy szkolnych zeszytów. Przemyślane słowa na kartce papieru i cyjanowa koperta ze znaczkiem przenoszą mnie do dawnego świata. I chociaż listy są droższe i wolniejsze od wiadomości na Facebooku, to pobudzają szczerość i wylewność, pozwalają opowiadać z głębi serca.


Wpadł mi raz w ręce zbiór listów Wisławy Szymborskiej i Kornela Filipowicza. Ich romantyczna korespondencja ukazała mi nową formę epistolarną, przyziemną i żywą. Najlepiej w życiu ma twój kot, bo jest przy Tobie - czytasz i czujesz za tym bijące, zakochane serca. I zazdrość, bo chciałoby się zrezygnować z darów XXI wieku, by zmotywować społeczeństwo do pisania listów, oczekiwania na odpowiedź, odpisywania na zagubione, chaotyczne wątki, krótko i zwięźle, jakby się mówiło do tej osoby, a jednocześnie ze starannością i przemyśleniem, nie tak jak wyklepuje się wiadomości na Messengerze.


W Piekle Pocztowym Moist von Lipwig poświęca się, by ożywić zapuszczony urząd pocztowy i rozesłać stare, zapomniane listy, które przemawiają i proszą o dostarczenie. Listy takie są, każdy z osobna, przez kogokolwiek nienapisane, są poezją lub prozą. Gdy giną, już nikt ich nie odtworzy. W Ankh-Morpork korespondencja umarła, ponieważ listy przestały docierać do adresatów, jedyną alternatywą stały się wieże sekarowe. A na naszej planecie przez urzędy pocztowe przelatują tylko pocztówki i formalne listy. Z własnego wyboru. Byłoby cudem, gdybyśmy spełnili wyzierające z książki marzenie Pratchetta i reaktywowali pocztę. Zapiekliłoby się w niej, gdy listy ożyłby i zaczęły krzyczeć. 

Komentarze


Moje historie: Subscribe
  • Tumblr
  • Instagram
  • facebook

©2020 by mowa prosta. Proudly created with Wix.com

bottom of page