Typowy spacer po Florencji
- Renata

- 17 sty
- 6 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 19 mar
Z każdej strony miasta spacer można rozpocząć troszkę inaczej.
Na przykład dokładnie trzy lata temu, podkoniec lutego, gdy przyjechałam tu rekreacyjnie, mieszkałam w uroczym hoteliku na ulicy Via San Gallo niedaleko Piazza di San Marco. Chodziłam w krótkich spodenkach, uważając, że dla mnie temperatura kilkunastu stopni to lato, lecz wieczorami w pokoju woziłam grzejnik elektryczny między łóżkiem a łazienką, do którego chłodne powietrze przechodziło przez dziurę w szybie.
Stamtąd swój pierwszy spacer rozpoczęłam na Piazza del Duomo.
Kiedy przyjechałam tu studiować, zatrzyłam się najpierw w hostelu na Via dei Sette Santi a swój spacer zaingurowałam od strony Sant’Ambrogio. Jednak przeprowadziwszy się nieco dalej, na Viale Michelangiolo, spacery ropzoczynałam od wspięcia się do Basicilia di San Miniato i spojrzenia na panoramę, taką jaką widział średniowieczny podróżnik, przybywając z Arezzo, a potem zagłębiałam się w Oltrarno.
Później zamieszkałam jeszcze przy ukochanym Piazza di San Jacopino i gubiłam się w mieście wchodząc w różne uliczki odbiegające od dworca Santa Maria Novella. A ponieważ większość współczesnych wędrowców przybywa najpierw na La Stazione, tak zacznie się i ta wycieczka.
Capella Medici i San Lorenzo Czyli jak się nie zgubić, podążając w ich stronę.
Wydostawszy się z dworca, można natychmiast popaść w obłęd na widok kopuły wyłaniającej się spomiędzy budynków i bezmyślnie ruszyć w jej stronę, z przekonaniem, że oto Duomo – centrum Florencji. Tymczasem to Capella Medici, również okazały monument wyrastający z tyłu skromnej fasady kościoła San Lorenzo. Niektórzy z was oczywiście nie uratują się przed szaleństwem i natychmiast podreptają w tamtą stronę, gubiąc się niechybnie w wąskich, nieprzewidywalnych florenckich zaułkach. Spotkają być może po drodze jakąś interesującą duszę lub znajdą białego kruka w szeregu toskańskich kamienic lub na bizarnych wystawach staroci. Żegnamy ich już w tym momencie, wierząc, że miasto uprzejmie zaprowadzi ich do punktu kulminacyjnego.
Santa Maria Novella
Musimy najpierw za jakimś przewodnikiem się rozejrzeć.

My kierujemy się w stronę budynku z gotycką wieżą naprzeciwko dworca i obchodzimy ją z lewej strony Via degli Avelli, podziwiając ostrołuki wieńczące owe avelli czyli mogiły ozdobione herbami. W tym momencie oferuje moim gościom konkurs – kto pierwszy nazwie mijany budynek, zdobędzie nagrodę w postaci cukierka. Po kilku krokach wchodzimy na Piazza di Santa Maria Novella i poziom trudności spada, oto fasada.
Zważcie, że wszystkie kobietami jesteśmy, a przecież i dziecku wiadome jest, że białogłowom trudno jest coś przedsięwziąć bez pomocy mężczyzn. Jesteśmy niestałe, bojaźliwe, uparte i podejrzliwe. Mniemam, że gdy same swoimi przewodnikami będziemy, to społeczność nasza długo trwać nie będzie. Musimy najpierw za jakimś przewodnikiem się rozejrzeć.
Mówi Filomena, nader roztropna białogłowa w Dekameronie, zgromadziwszy swoje towarzyszki na naradę i modlitwę w tym właśnie starożytnym kościele. Zanim wybudowano bazylikę, stał tu kościółek Matki Boskiej od Winnic z jedenastego wieku. Dominikanie zafundowali budowę nowej świątyni na początku włoskiego Duecento, później do gotyckich murów dodano fasadę w renesansowym esowatym stylu Leona Battisty Albertiego, który to również zarządził zmniejszacy się rozstaw kolumnad we wnętrzu bazyliki. Dzięki temu nawa główna zdaje się dłużyć w nieskończoność. Inne eksperyment trójwymiarowości to lekki rysunek Świętej Trójcy Masaccia pośrodku lewej ściany, o którym mówi się, że jest pierwszą udaną próbą użycia głębi. Zaś w kaplicy Tornabuonich znajduje się fresk Ghirlandaia Narodziny św. Jana, przy którym pracował młody Michał Anioł, głównie spryskując wodą wapno, jak to wymarzył Irving Stone w Udręce i Ekstazie. Buonarotti miał szczególny sentyment do Santa Maria Novella i przezywał bazylikę swoją fidanzatą, to jest narzeczoną*. Wnętrze kościoła można podziwiać przez chwilę zaraz po mszy, najlepiej wieczorem, gdy wnętrze oświetlają świece lub podczas zaplanowanej wizyty. Bilet muzealny upoważnia również do wstępu na klasztorne krużganki, gdzie można jeszcze pooglądać wyblakłe freski Ucella. Przechadzał się po nich Leonardo da Vinci, gdy przez kilka lat pracował tu nad kartonem do Bitwy pod Anghiari.
Museo del Novecento
Dla tych, których przyciąga magia nowoczesności
My wyruszamy dalej, być może pozostawiając kilku maruderów w bazylice, a fanów modernizmu w znajdującym się naprzeciwko Museo del Novecento. Z pozostałymi, którzy nie przelękli się słów Filemony i ufają kobiecemu zmysłowi przestrzeni, kierujemy się Via dei Banchi w stronę kopuły, tym razem tej poprawnej, niebotycznej i magnetyzującej.
Baptysterium
Il bel San Giovanni
Proszę przypadkiem nie przejść obojętnie obok baptysterium, zakochawszy się zbyt szybko we froncie Santa Maria del Fiore. Ochrszczono tu Dante Alighieriego, kiedy jeszcze kaplicę otaczały ciasno domy mieszkalne. Il bel San Giovanni, jak zwał go Dante w Boskiej Komedii, już dla autora był budowlą antyczną, wzmiankowaną po raz pierwszy w dziewiątym wieku. Osiem boków nawiązuje do oktawy zmarwychwstania pańskiego, którą świętuje się przez osiem dni od Wigilii Paschalnej*. Wnętrze dokładnie odrestaurowane błyszczy złotem dekorującym okazałe freski, a w szczególności wnętrze kopuły z trzynastego wieku, z której spogląda na zwiedzających Chrystus w scenie Sądu Ostatecznego. Wstęp do baptysterium jest płatny, więc nasza wycieczka zatrzymuje się jeszcze tylko przed drzwiami naprzeciwko katedry. Nazwane przez Michała Anioła „Wrota Raju” dłuta Ghibertiego można zobaczyć w muzeum Opera del Duomo. W plenerze raczymy się kopią i przyglądamy symultanicznym epizodom ze Starego Testamenu.
Santa Maria del Fiore
Kopuła królująca nad miastem

Oddawszy respekt i pierwszeństwo wiekowemu monumentowi, odwracamy się ku bogatemu frontowi Santa Maria del Fiore. Zaprojektowana przez Arnolfiego di Cambio bazylika wyrastała nad miastem w ślimaczym tempie, choć w nie tak ślimaczym jak katedra w Ulm. Architekt umarł w trakcie prac, nie pozostawiając wskazówek, jak dokończyć monumentalną kopułę, którą z takim rozmachem rozrysował, zapewniając, że stworzy najpiękniejszy kościół w Toskanii*. Dopiero Brunelleschi zdobył się na dokończenie budowy, stając się legendą sztuki architektonicznej. Rzeźby dekorujące fasadę to projekt Arnolfiego zainspirowany katedrą w Sienie, natomiast cała elewacja została dobudowana w dziewiętnastym wieku. Wstęp do katedry jest darmowy, a wnętrze przytłacza pustą, szarą przestrzenią. Można sobie wyobrazić jak roznosił się po nawach śpiew z chóru wyrzeźbionego przez Donatella lub jak głośny był krzyk przerażenia, gdy w piętnastym wieku zamachowcy ugodzili nożem Lorenza Mediciego, a następnie zamordowali jego brata Giuliana. Myślę o tych dwóch, gdy zadzieram głowę pod kopułą, by poddać się oczopląsowi na widok Sądu Ostatecznego. Bokiem nawy przemykają grupy wycieczkowe, które wykupiły sobie wstęp na kopułę i z niecierpliwością wspinają się, by zobaczyć panoramę miasta. Ale co to za panorama, gdy nie widać Duomo, bo właśnie się na nim jest – myśli biedny turysta na widok ceny biletów. Taki powinien wspiąć się pewnie na Campanile Giotta i pooglądać z bliska tę swoją ulubioną kopułę.
Via dei Calzaiuoli
Czyli rekreacja na świeżym powietrzu

Jeśli od chodzenia rozpadły wam się już buty, to nie bój żaby, zaraz przejdziemy na Via dei Calzaiuoli (czyli ulicę Szewców ). Oprócz markowych butów można tu kupić również inne absurdalnie drogie rzeczy, jak biżuterię Swarovskiego, perfumy Chanel, oryginalne zabawki Disneya i słodycze Vinchi (te ostatnie z pewnością warte swojej ceny). Shopping po włosku jest przeplatany spacerami po świezym powietrzu, więc żaden Florentczyk idący w słoneczny weekend na zakupy nie może powiedzieć, że zmarnował dzień w galerii handlowej.
Palazzo Vecchio
Oto bije Vacca

Dochodzimy do Piazza della Signoria nagradzając się za naszą siłę w przeciwstawieniu się pokusie zakupów widokiem Palazzo Vecchio, będącym niegdyś siedzibą Signori czyli rady miasta. Dumą średniowiecznej i renesansowej Florencji był system republikański, którego trwałość nadszerpnięta była licznymi okresami tyranii i jednowładztwa, jednak z natury miasto szczyciło się rządami demokratycznymi (z naszego punktu widzenia oligarchicznymi).
W dzwonnicy Palazzo della Signoria stacjonowała „Vacca”, czyli dzwon, w który bito w szczególny wypadkach wymagających natychmiastowego zebrania się obywateli. „Vacca” czyli krowa brzmiała ponoć, jak muczenie krowy, stąd ta urocza nazwa. Obywateli zbierano na przykład po to, by zażądać od nich głosowania przed deklamację nad zmianami konstytucyjnymi czy powołaniem specjalnego organu decyzyjnego na niepewny czas, tak zwanego la Balìa. Aresztowany, z okna Palazzo Vecchio przyglądał się temu Cosimo Medici, kiedy rywalizujący z nim Rinaldo degli Albizzi próbował dokonać zamachu stanu – zebrawszy zdekoncentrowanych obywateli na Piazza della Signoria, skutecznie odłączył od nich sprzymierzeńców Medyceuszy. Innym razem Savonarala wraz ze swoimi natchnionymi zwolennikami i zapewne bandą zbuntowanych mieszkańców zbudowali pod pałacem platformę, na której ułożono książki i gorszące obrazy, niektóre podarowane przez samych autorów, choćby Botticiellego, a następnie wszystko to spalono. Niewiele czasu później Savaronala przypatrywał się już temu placowi z aresztu, by potem również na nim doczekać swojej egzekucji.
Piazza della Signoria

Dziś na Piazza della Signoria jest bardziej wesoło. Bram strzegą posągi Herkulesa i Kakusa oraz Dawid, a właściwie kopia Dawida, czego nigdy nie zapominam dodać. Odpuszczam wam jednak na chwilę i pozwalam sobie wyobrazić, że to ten Dawid, powiedzmy po kilku latach użytku, nieco, a nawet bardzo brudny. Stanął tu po żywiołowej dyspucie, którą przeprowadzili najwięksi artyści dojrzałego renesansu, wśród których był też Leonardo da Vinci. Ten pobożny przeciwnik pornografii nie chciał wcale Dawida odsłoniętego publicznie i zaproponował ukrycie go w kącie świątyni, z liściem laurowym w intymnym miejscu. I chociaż znów dałam upust potrzebie sarkazmu, czasem myślę, że szkoda iż to się nie udało, być może powstrzymałoby to obrzydliwą produkcję kartek pocztowych z uśmiechniętym penisem.
Antico Vinnaio
Szanowna pani przewodnik, wszyscy są głodni
Przyśpieszając monolog zwracam wam jeszcze uwagę na plenerową wystawę klasycznych rzeźb, budynek Uffizi, do którego zapewne zapragnienie wrócić i muzeum marki Gucci. Za to ostatnie doświadczenie nie radzę przepłacać, ale przy okazji darmowego wstępu można pochodzić pomiędzy gablotami i załamać ręcę nad religią mody. Zapraszam też na przekąskę, o ile nie ma godziny szczytu można podejść kilka kroków Via della Ninna i zjeść wymyślne, tłuste focaccie w Antico Vinaio. Można też w godzinach szczytu, ale wtedy, mój Boże, do zobaczenia jutro rano!




Komentarze