Przez okrągły rok tęsknię za Teneryfą. Do spokoju ducha zyskanego wśród wzburzonych fal. Do poczucia bezpieczeństwa w obliczu groźnej przyrody. Do szczęśliwości na kamienistych plażach przy srogim wietrze. Do klarowności spojrzenia, gdy oczy drażni unoszący się w powietrzu piach.
W tym miesiącu dzielę się poezją podróżną, a zaczynam od miejsca, które starożytni utożsamiali z miejscem spoczynku cnotliwych, z Polami Elizejskim, z Wyspami Szczęśliwymi. A zatem wyruszam z krańca świata, z samej jego krawędzi.